Ta lekcja bardzo mi się dłużyła. Cały czas czułam w środku jakieś nerwy z
powodu sytuacji, która zaszła i nie mogłam się skupić. Pstrykałam z
nerwów długopisem i rozglądałam się po klasie. Nie znałam Alex za
dobrze, ale czułam, że się jej bałam. W każdym razie denerwowało mnie
jej zachowanie. To, że jest taka bogata nie czyni z niej lepszej.
Odwróciłam się, by spojrzeć na nią. Zrobiła do mnie groźną minę i
zmarszczyła oczy. Czułam, że mam u niej przechlapane do końca liceum.
Odwróciłam się ponowne by spojrzeć na Harrego. Patrzył na mnie. Jego
zielone oczy się we mnie wpatrywały. Uniosłam jedną brew, a on szybko
spojrzał na tablicę. O co mu chodzi?
***
Rozbrzmiał
dzwonek. Wszyscy zaczęli się pakować. Zgarnęłam swoje książki do torby.
Zauważyłam, jak nauczycielka wzywa Harrego palcem do biurka. Marcel i
Ashely czekali na mnie przy drzwiach, a ja złapałam za pasek od torby i
udałam się w ich stronę.
- Lea, podejdź tu na chwilkę! – Usłyszałam za sobą głos nauczycielki. Machnęłam ręką, aby przyjaciele nie czekali na mnie.
Podeszłam do nauczycielki, obok której stał również Harry.
- Słucham?
- Ty dobrze radzisz sobie z matematyką. – stwierdziła kobieta. – Wytłumacz Harremu ostatnie tematy. Musi nadrobić zaległości.
Poczułam
jak gorąco uderza mi do głowy, mam nadzieję, że w rzeczywistości nie
dałam po sobie poznać, że nie chcę spędzać z tym chłopakiem ani chwilii.
- Ale proszę pani… - powiedziałam głosem sprzeciwu. Harry parsknął śmiechem. Zmierzyłam go spojrzeniem.
- Bez żadnego ale! Lea, nie mogę liczyć na nikogo innego.
-
Jestem zajęta w ten weekend. - starałam się jakoś tego uniknąć, więc
zaczęłam zmyślać. Czemu akurat ja? Czemu akurat musiało paść na mnie?
Czy jestem jedyną osobą na tej ziemi, która ma takiego pecha?
- Postawię ci za to piątkę na koniec.
Wywróciłam oczami. Potrzebowałam tej piątki, aby dostać się do wymarzonego uniwersytetu. Tak jak Ashton.
-
Dobrze – powiedziałam zrezygnowana. Czułam na sobie jego spojrzenie.
Kobieta się ucieszyła, a jedyne co ja chciałam zrobić to zapaść się pod
ziemię. Nie ukrywam, że wstydziłam się Harrego i nie wiedziałam jak się
przy nim zachowywać. To spotkanie będzie bardzo krępujące, a ja w
dodatku jestem nieśmiałą osobą. Pospiesznie wyszłam z klasy. Nie
chciałam stać tam ani chwili dłużej. Idąc korytarzem poczułam jak ktoś
złapał mnie za nadgarstek. Zatrzymałam się i odwróciłam będąc pewna, że
to Ashley albo Marcel, ale za sobą zobaczyłam Harrego. Trzymał moją
zimną dłoń. Moje serce dosłownie stanęło mi w gardle, gdy jego zielone
oczy głęboko wpatrywały się w moje. Wdawało mi się, że jego dłoń jest
przynajmniej dwa razy większa od mojej. Harry powoli zbliżył się do
mojego ucha i szepnął:
- To widzimy się w ten weekend.
Poczułam
jego mocne perfumy i przez moment stałam tam jak wryta. Zmiękły mi
nogi. Czemi ten chłopak tak na mnie reaguje? Jednak szybko postanowiłam
się otrząsnąć i mocno odepchnęłam chłopaka. Chyba nie spodziewał się
mojej reakcji. Jego oczy wyraźnie były zdziwione. Może jestem pierwszą
dziewczyną w jego "karierze", która go odepchnęła. Nie byłam jedną z
tych dziewczyn do której można się zbliżać i robić takie rzeczy bez
poniesienia konsekwencji.
- Nie dotykaj mnie! – krzyknęłam i wyrwałam
nadgarstek z jego uścisku. Odwróciłam się i zaczęłam iść przed siebie.
Ten korytarz wydawał mi się nagle taki długi. Chciałam uniknąć wzroku
Harrego na swoich plecach i szybko sręcić w stronę schodów. Nie chcę
mieć z nim nic do czynienia. On na za wiele sobie pozwala. Myśl o tym,
ze mam spędzić z nim przynajmniej 2 godziny przyprawiała mnie o mdłości.
- Urocza jesteś! – krzyknął za moimi plecami. Wiedziałam, że odprowadza mnie wzrokiem do schodów.
***
Wyszłam
ze szkoły na dziedziniec. Słońce świeciło i było o wiele cieplej niż
rano, gdy biegałam z Niallem. Wszyscy siedzieli na trawie lub pod
drzewami i rozmawiali lub jedli śniadanie. Była to przerwa 40 minutowa,
więc niektórzy nawet grali w koszykówkę na boisku. Wzrokiem śledziłam,
gdzie siedzi Ashley i Marcel. Znalazłam ich przy jednym ze stolików i
dosiadłam się.
- Czemu ciebie zatrzymała po lekcji? – zapytał Marcel,
nadziewając na widelec pomidora ze sałatki. Marcel bardzo zdrowo się
odżywiał. Nawet zdrowiej ode mnie.
- Nic mi nie mów, muszę w ten weekend wytłumaczyć mu matmę.
-Uuuuu
– zaśmiała się Ashley. Wiedziała, że za nim nie przepadam, ale ja nie
śmiałam się z niej, gdy dostawała smsy od obcego. W sumie nie wiem co
było gorsze. Tłumaczenie i bycie sam na sam z największym kutasem ze
szkoły, czy dostawanie smsów od nieznajomego, który nie bał się wejść do
czyjegoś domu.
-Czyli przyjedziesz do niego do domu? – zaciekawił się Marcel.
- Na to wygląda. Przecież do siebie go nie wpuszczę. Nigdy.
Chyba
właśnie powstała 11 zasada mojej "złotej dziesiątki" zaraz po "nie
zakochiwać się" - "nie wpuszczać niebezpiecznych osób do domu".
Wystarczyło mi, że wczoraj chodził po nim obcy koleś i to mi wystarczy.
- W takim razie odwiedzisz również mnie.
- Jesteście sąsiadami? – zdziwiłam się.
- Nie, braćmi.
Obie
patrzyłyśmy na niego zszokowane. Harry i Marcel braćmi? Czy on sobie
żartuje?! Przecież oni byli zupełnie inni. W szkole nawet razem nie
rozmawiali, nie przyjeżdżali do szkoły razem, nic nie robili razem. To
nie jest możliwe. Nigdy nie pomyślałabym, że Harry ma bliźniaka.
- Ale… jak to? – wydukałam. – Nic nigdy nie mówiłeś!
Ta
sytuacja była bardziej absurdalna niż mogłabym sobie wyobrazić. Czemu
najbliższy przyjaciel cały czas nas okłamywał? Czekałam, aż Marcel to
wszystko wytłumaczy.
- Nie ma się czym chwalić. Nie przyznajemy się
do siebie i generalnie nie mamy zbyt dobrego kontaktu. Harrego
praktycznie cały czas nie ma w domu. Przychodzi tylko po pieniądze od
mamy lub czasem kiedy nie ma gdzie spać. Rodzina zupełnie się dla niego
nie liczy. Mama się przyzwyczaiła do ciągłej nieobecności syna, chociaż
czasem jeszcze płacze i muszę ją pocieszać.
To co powiedział mi
Marcel całkowicie wywróciło świat do góry nogami. Jak można tak
traktować rodzonego barata? Jak egoistycznym i chamskim trzeba być?
- Nigdy nie podejrzewałabym, że jesteście braćmi - zabrała głos ciągle zdziwiona Ashley. – Jesteście zupełnie inni.
-
Ale chwila moment – zaczęłam, a Marcel spojrzał na mnie. - Przecież wy
macie dwa inne nazwiska. On jest Styles a ty jesteś Twist. Coś mi tu nie
gra.
-Ah no tak. Harry kazał mi zmienić nazwisko, więc wziąłem
nazwisko matki. On robił wszystko, byle by nikt nie wiedział, że jestem
jego bratem. Ja też naturalnie mam kręcone włosy, ale ściąłem loki i
włosy zaczesuję do tyłu. Nikt nawet nie pomyśli, że jesteśmy braćmi.
-Co
za drań. - powiedziałam pod nosem. Marcel wzruszył ramionami. Było mu
to obojętne? Przecież przez swojego brata jest pomiatany jak gówno.
Czemu mu się nie postawi? Ja z Ashtonem jesteśmy całkiem inni. Nie
potrafię sobie wyobrazić, żeby mnie i Ashtona łączyły te same relacjie
co Marcela i Harrego.
-Tylko nie mówcie nikomu. Gdyby to się szybko rozniosło to Harry by mnie zabił.
Wahałam
się, czy ostatni wyraz Marcel powiedział w żartach, czy na serio. Nie
znałam Harrego aż tak dobrze, ale wydawał się być do tego zdolny.
-Tak poprostu pozwoliłeś sobie, aby zmienić nazwisko? Poddałeś się bez walki?
Marcel zdjął okulary i spojrzał na stół.
-Lea,
zrozum, nie mogłem inaczej. Dla ciebie jest to absurdlane, ale Harry
dostawał napady agresji. Zrobiłem to dla mamy. Tylko i wyłącznie.
-Nie mów tak! Po prostu boisz się jego i tego co by ci zrobił, gdybyś się mu postawił!
Czułam,
że wszystko się we mnie trzęsło, ale nie rozumiałam jak można być tak
uległym. Marcel jest na prawdę świetnym chłopakiem, tylko trzeba go
lepiej poznać. Nie rozumiem dlaczego pozwala robić swojemu własnemu
bratu z siebie takie ścierwo.
-Nie licz nawet, że się do ciebie
odezwie w sprawie tej matematyki. On ma to w dupie tak jak wszystkich.-
powiedział Marcel a ja milczałam.
Ashley głośno westchnęła.
Nagle
dosiadła się do nas Ariana jak zwykle uśmiechnięta. Nie trafiła w porę,
ale chociaż mogłaby trochę poprawić nam wszystkim humory. Miała na
sobie bluzkę z kotkiem, którą wczoraj przysłał mi ojciec. Musiała być w
tym sklepie co tata i ją kupić, ale nie spodziewałabym się, że założy ją
do szkoły. A jednak.
- Hej wszystkim! Zrobiłam babeczki! -
powiedziała wyjmując z plecaka pudełko. Tak pysznie zapachniało. - Miały
być dla Harrego, ale nie spotkałam go dzisiaj w szkole.
Marcel odchrząknął pod nosem. Ja i Ashley wiedziałyśmy o co mu chodzi. Ariana z uśmiechem dawała nam babeczki a potem usiadła.
-Emm.. Ari...- zaczęłam.
-Tak, tak? - powiedziała poprawiając torebkę.
-Nie
to, że mówię ci z kim masz się zadawać, ale Harry zdecydowanie nie jest
dla ciebie. On ciebie tylko skrzywdzi. - odrzekłam. Ktoś musiał jej w
końcu otworzyć oczy. Starała się dla tego idioty. Pozostali z jego
paczki też byli idiotami, może oprócz Nialla, ale Harry miał w dupie
uczucia innych.
-Dziękuję Lea, że się mną przejmujesz, ale Harry taki nie jest. Kocham go i zrobię dla niego wszystko.
Czy
ona tego nie widzi? Harry jest jeszcze gorszy. Nie chciałabym, żeby ją
skrzywdził. Ariana jest za kochana, żeby ktokolwiek ją skrzywdził. Już
miałam jej coś powiedzieć o tym palancie, ale Ashley zrobiła minę w
stylu: „daj sobie spokój.” Jestem pewna, że gdyby Ariana dowiedziała
się, że jest możliwość uczenia Harrego, to zgłosiłaby się pierwsza,
mimo, że jest w o rok młodszej klasie.
Nie miałam ochoty na
babeczki Ariany. Wiedziałam, że były słodkie jak ona, ale gdybym wzięła
coś do ust to bym tym zwymiotowała.
-Co wy tacy cisi dzisiaj? Coś się stało?- zapytała Ariana wkładając czekoladową babeczkę do swoich ust.
-Zmęczeni
jesteśmy - odpowiedziała Ashley, aby już ją jakoś zbyć. Kochałam Ariane
i była przesłodka, ale w tym momencie nie miałam na nic ochoty. Nagle
poczułam jak ktoś uczszypnął mnie z tyłu pod boczkami.
-Ajjć -
przestraszyłam się. Nie lubię, gdy ktoś mi tak robi. Odwróciłam się a
nade mną stał Niall, który trzymał ręce na moich ramionach i pochylał
się, uśmiechając do mnie.
-Nie widziałem ciebie dzisiaj w szkole. Myślałam, że nie przyszłaś.
Niall ukucnął obok mnie trzymając się za ławkę.
Miny Marcela i Ahley potwierdzały, że byli oni zszokowani moim nowym kolegą. Ariana zwróciła się do Nialla:
-Wiesz może czy jest dzisiaj Harry w szkole?
Niall spojrzał za moje plecy i wskazał na ławkę w pobliżu koszykówki.
-Tam siedzi.
Odwróciłam się za siebie. Przy jednym ze stolików siedziało ich czterech.
Harry, Louis, Zayn i Liam. Mieli poważne miny i patrzyli się w naszą stronę.
-Ooo,
to w takim razie idę do niego dać mu babeczki! - powiedziała Ariana i
szybko wstała od stołu i udała się w kierunku Harrego. Patrzyłam się na
niego. Nie był zainteresowany tym co miała dla niego dziewczyna. Ona do
niego mówiła, a on patrzył na mnie. Tym jego wzrokiem. To było takie
spojrzenie jakby albo chciał mnie zabić, albo uprawiać ze mną seks... Z
tych dwóch wolałam pierwszą.
-No to? - powiedział Niall widząc, że go nie słucham.
-Emm, no ja też nie mogłam ciebie dziś znaleźć. Myślałam, że odechciało ci się iść do szkoły.
-Chciałbym móc nie iść. -zaśmiał się.
Potem
przedstawiłam jemu Marcela i Ashley. Rozmawialiśmy, a ja cały czas
czułam wzrok Harrego na sobie. Jego tajemniczość tak bardzo mnie
irytuje. Miło rozmawiało nam się z Niallem, że nawet nie zauważyłam, że
bliżał się koniec przerwy.
-To co? Jutro rano też biegamy? - zwróciłam się do blondyna. Wydawał się trochę zmieszany. Wstał z przykucniętej pozycji.
-Jutro nie dam rady. Dzisiaj jest impreza u Zayna i pewnie będę mieć rano kaca.
To wyjaśniało wszystko. Przez chwilę zapomniałam, że Niall również należy do tamtej bandy.
***
Po
skończonych lekcjach wychodziłyśmy z Ashley ze szkoły. Dzisiaj miałyśmy
zamiar spędzić noc u niej w domu. Ledwo minęłyśmy próg szkoły, gdy
zaczepił nas mężczyzna w średnim wieku, ubrany w czerwony strój, a na
głowie miał czerwoną czapkę z daszkiem, na której widniał jakiś kwiatek.
-Przepraszam, czy pani to Ashley Hugson?- zapytał. W ręku trzymał olbrzymi bukiet czwerwonych róż.
-Tak, to ja...- odparła nieśmiało patrrząc na niego niepewnie.
Mężczyzna wyjął notes i długopis.
-To kwiaty dla pani z poczty kwiatowej. - powiedział wręczanąc jej ogromny bukiet- proszę tylko tu podpisać.
Ashley
szybko się podpisała po czym mężczyzna poszedł do samochodu i odjechał.
Nie wiedziałyśmy nawet co dalej zrobić. Ashley zaczęła szukać nerwowo
liściku w bukiecie i po chwili znalazła. Chciała się koniecznie
dowiedzieć od kogo to jest. Otworzyła go, ledwo trzymając ciężki bukiet,
a w środku widniał napis:
"Przepraszam. Kocham Cię xx"
Od razu wiedziałyśmy, że bukiet pochodzi od adoratora Ashley.
-Może i jest niebezpieczny, ale widać, że mu na tobie zależy.
Odparłam,
gdy szłyśmy w stronę domu Ashley. Każdy kto nas mijał, patrzył na
czerwony bukiet w rękach Ashley. Składał się on może nawet z 80 róż.
-Dał
mi to na przeprosiny, bo od wczoraj wogóle z nim nie rozmawiałam...
wręcz wysłałam mu nawet ostrego sms-a, aby dał mi spokój.
Po chwili telefon w mojej kieszeni zawibrował. Wyjęłam go i dostałam wiadomość:
Od: Nieznany
Ten weekend u mnie? H. x
Szybko
zapisałam numer Harrego w moich kontaktach. Marcel ostrzegał mnie, że
Harry nie wykaże rzadnego zainteresowania korepetycjami, a mimo tego
napisał do mnie.
-Harry napisał do mnie. Chyba zależy mu na matematyce. - odparłam odpisując mu, że mi pasuje.
-Albo
zależy mu na tobie. - zachichotała Ashley. Wydawało mi się przez
chwilę, że nie wie o czym mówi. Ja i ten chłopak to dwa inne światy.
Różnimy się całkowicie. Niech się cieszy lepiej, że ktoś zgodził się mu
pomóc w tym przedmiocie.
Ashley gwałtownie złapała mnie za rękę i zatrzymała się.
- Lea! Podaj mi jego numer! Może to on do mnie pisze.
Ashley
wpadła na wspaniały pomysł. Gdyby okazało się, że Harry jest tym
nieznajomym - cała sprawa by się rozwiązała. A jeżeli nie, to chociaż
pomniejszyłybyśmy grono potencjalnych chłopaków. Szybko w telefonie
weszłam w jego kontakt i wyświetlił się jego numer. Zaczęłam dyktować
Ashley pierwsze trzy cyfry, ale niestety już się nie zgadzało. To nie
Harry.
________________
czytasz = komentujesz
To dla mnie wiele znaczy.
Ło luju. Czemu pod tym rozdziałem nie ma komentarzy? To jest chyba jeden z najdłuższych rozdziałów co nie? Tak mi się wydaje.
OdpowiedzUsuńMasz super pomysł na ff (co już ci pisałam na tt). Ciekawi bohaterowie i wgl. Na początku myślałam, że będzie to z perspektywy Ash, więc mnie zdziwiłaś. Właśnie co do jej adoratora to myślę, że to Lou. Fajnie gdyby to był on. Uroczo by razem wyglądali. I te róże awww Uroczo. Widzę, że Niall okazał się tutaj miły i wgl, chyba, że coś knuje z resztą. Niech tylko coś zrobi, a spotka go kara, jak mu przyfasolę w tą farbowaną czuprynę. Lea i Harry. Na początku myślałam, że to Ash z nim będzie, a tu taki suprajs. Hahahhaha. Harry'emu podoba się Lea, tatattata będzie BIK LOF ♥ Ari mnie tutaj rozwala na łopatki. Serio. Hhaahahah ona jest taka boska, ale sądzę, że to ona jest tą córką ojca (idk jak to się odmienia) Lea. Ma taki sam sweter, jest rok młodsza. Jakoś mi to tak pasuje. El uratowała je przed groźną Alex. Co ona do nich w ogóle ma? Ha, mała suko Harry i tak woli Lee (znów idk jak się to odmienia), a nie ciebie. Ha ha ha XD Tak wgl to Harry jest dupkiem. Jak można tak traktować Marcelka. WŁAŚNIE MARCEL I HARRY. Na początku rzeczywiście myślałam, że są braćmi, potem jakoś mi to ze sobą nie pasowało, a tu znów SUPRAJS. WOWOWOWO tyle się dzieje. Nie mogę się już doczekać kolejnego. Na pewno będzie boski. Mam prośbę będziesz mnie informować o nowych droga Paulinko? Byłabym wdzięczna.
+Pewnie o czymś zapomniałam napisać, ale "mówi się trudno i idzie się dalej" (ten tekst jest chyba z Nemo od Doris c'nie? XD) Dobra kończę ♥
Pozdrawiam i Życzę Weny <3
@Paczek_Niall ♥
+Mogę liczyć na twoją opinię u mnie? Dopiero zaczyna, chcę wiedzieć czy warto pisać dalej
http://vizard-harrystyles.blogspot.com/
Super, mega wciąga ~ Kamila xx
OdpowiedzUsuńZakochałam się adbbftgbs <3 - @meow_styles
OdpowiedzUsuńBłagam nie skończ pisać, kontynuuj bo mnie to baaardzo wciągnęło, prosze ) ~ Ewelina
OdpowiedzUsuńCiekawe ff fajnie się zapowiada i rozwija akcja nie jest nudno i bardzo wciąga .
OdpowiedzUsuńPisz dalej , czekam na następny :)
@nob0dyfam0us
Kilku pierwszych rozdziałów nie komentowałam, bo jest po 3:00 w nocy i nie mam siły, ale cudownie piszesz i wkręciłam się w tą historię :) Życzę ci dalszego dobrego pisania :)
OdpowiedzUsuń@WildRebeliant
Ha! Wiedziałam,że jak są Niall i Harry to muszą jeszcze być Liam,Louis i Zayn! Ale że Harry i Marcel braćmi?! To takie wooow i tajemnicze. Lecę czytać dalej.
OdpowiedzUsuń